piątek, 23 września 2011

LXXXI.

* * *


tej nocy znów śnił mi się mężczyzna. mężczyzna niepodobny do żadnego z tych, których znam, ani tych, których pragnę.
pamiętam dokładnie jego twarz, co chyba nigdy wcześniej nie miało miejsca - ta twarz była ciemnoskóra, z dwudniowym czarnym zarostem i dużymi, ciemnymi oczami. czarne, krótkie włosy powyżej.
wydaje mi się, że znaliśmy się już od jakiegoś czasu, że nasza relacja pełna była niedopowiedzeń, uczuć i gestów, wstrzymywanych z nieznanego mi powodu. wszystkie obrazy wspólnych momentów mam schowane gdzieś z tyłu głowy, za białą półprzezroczystą zasłoną, która uniemożliwia mi ich dokładne obejrzenie - jedynie zdradza zamazane kontury. strasznie tu brudno, wszystko się kurzy. do jutra osiądzie na niej gruba warstwa lepkiego kurzu, nie pozwalająca dostrzeć niczego, co znajduje się za nią.
jeden żywy obraz jednak ktoś zostawił na stole. to dobrze, że tę małą pozostałość mogę jeszcze przez chwilę oglądać, zanim ulegnie zniszczeniu (to taka delikatna materia).

ten czarnowłosy, śniadoskóry mężczyzna leży w wannie. woda jest mlocznobiała, lecz półprzezroczysta,
wyłania się z niej tylko twarz, okolona tym mlecznym kolorem. postać leży bez ruchu, najwyraźniej odpoczywając w ciepłej wodzie. twarz mężczyzny w zasadzie niczego nie wyraża, tylko jego oczy są nieruchomo utkwione w moich. ja również patrzę tylko na tę twarz i zaglądam w ciemne tęczówki. czuję bliskość i intymność, czułość bijącą z sytuacji, od tego człowieka i ode mnie. mam również poczucie, że ani ja, ani on - nie podlegamy w tym momencie działaniu czasu, jakby ten się zatrzymał.
w pewnym momencie mężczyzna podnosi dłoń, na palcu której ukazuje się połyskująca złoto obrączka. przygląda się jej w milczeniu, by po dłuższej chwili przenieść wzrok z powrotem na moją twarz. wiem, o czym myśli, czuję to zanim się odezwie, po nerwach zaczyna płynąć niepokój. i żal.
słyszę jego cichy, spokojny głos, wypowiadający niespodziewaną i odrobinę absurdalną kwestię.
- pamiętasz w ogóle o tym, że jeszcze mam żonę?
w jego spojrzeniu i tonie pobrzmiewa wyrzut, ale wygląda to raczej tak, jakby sam sobie nagle przypomniał o istnieniu rzeczywistości innej niż ta, którą widzi i którą chciałby widzieć, jakby zapomniał o istnieniu osoby, którą nazwał swoją żoną, a żal do siebie samego był tak wielki, że jedno ciało go nie pomieści - oddał mi więc jakąś jego część.
zanim wybrzmiał ostatni ton żalu i ostatni dotyk jego czułości, obraz już zniknął, pozostawiając subtelną, cichą tęsknotę, rozmywającą się smugą różu i szarości.

opuściłam ten dom pospiesznie. widzicie, w jego wnętrzu należy przebywać jedynie po to, by oglądać sny. w innym wypadku mogą dopaść cię tęsknota i czułość. i coś jeszcze, co jest zawarte wyłącznie w ciszy, spływającej ze słodkich kwiatów hoi.



* * *

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz